Problem z PiS-em

„PiS bie­rze wła­dzę!” – to twier­dze­nie brzmi banal­nie jak to, że „Anglia jest wyspą!”. Gdyby jed­nak się głę­biej zasta­no­wić nad tą tezą dostrze­żemy w niej prawdę o ukry­tej, nie­do­strze­gal­nej gołym okiem natu­rze naszego życia publicz­nego. Cóż takiego się bowiem wyda­rzyło? Jesz­cze  rok temu wyda­wało się, że PiS ma wro­dzony gen porażki, i że wszyst­kie bez wyjątku wybory będzie prze­gry­wać w nie­skoń­czo­ność. Wyda­wało się, że w Pol­sce zadziała „efekt Tuska” i „efekt Kopacz” – czyli efek­tów nowych uwa­run­ko­wań naszego życia poli­tycz­nego, które zapew­nią nam świe­żość. „Coś się dzieje w poli­tyce” – mawiano - „to nic, że tar­gają nami afery; ale przy­naj­mniej zosta­li­śmy doce­nieni na forum Unii Euro­pej­skiej”. Tym­cza­sem „nie zadzia­łało”, popar­cie dla Plat­formy piko­wało w dół wpra­wia­jąc w osłu­pie­nie, tych ana­li­ty­ków - także na pra­wicy - któ­rzy twier­dzili, że Plat­forma nie ma z kim prze­grać.

Szcze­rze mówiąc, wszy­scy oni powinni teraz prze­pro­sić, i ja oso­bi­ście, też prze­pra­szam, bo rów­nież nie wie­rzy­łem w PiS i twier­dzi­łem, że choć par­tia ta nigdy nie znik­nie ze sceny poli­tycz­nej (bo są ku jej trwa­niu w Pol­sce pewne kul­tu­rowe uwa­run­ko­wa­nia), to rów­nież nigdy wybo­rów nie wygra, a zabe­to­no­wany układ PO-PiS-u zawsze będzie się skła­dał z dużej Plat­formy i małej par­tii Kaczyń­skiego. Tym­cza­sem PiS wygrywa z przy­tła­cza­jącą prze­wagą i może rzą­dzić samo­dziel­nie. PO sta­cza się coraz bar­dziej w dół i kto wie, czy nie podzieli w przy­szło­ści nie­szczę­snego losu lewicy. Lewica nie dostaje się do par­la­mentu i bar­dzo dobrze. Trzeba mieć w końcu odwagę to powie­dzieć: w Pol­sce nie ma miej­sca na lewicę!

Nie chcę tu wcho­dzić w przy­czyny tego stanu rze­czy. Powiem tylko, że naj­bar­dziej praw­do­po­dobną prze­słankę upa­truję w takich czyn­ni­kach jak: zmę­cze­nie mate­riału, wah­nię­cie waha­dła poli­tycz­nego w druga stronę (które to czyn­niki zacho­dzą zawsze i maja naturę obiek­tywną); a nie w czyn­ni­kach kon­kret­nych takich jak: afery PO, dług publiczny, aro­gan­cja władz, „ośmior­niczki” czy błędy kam­pa­nii wybor­czej. Po pro­stu, kto­kol­wiek by nie rzą­dził, rze­czą natu­ralną jest chęć zmiany.

Czy mamy się jed­nak tym fak­tem smu­cić, czy się nim cie­szyć? Czy też może jest to nam obo­jętne? – jak powie­działa by z pew­no­ścią część czy­tel­ni­ków. Mogą być tutaj różne odpo­wie­dzi zależ­nie od tego czy uznamy PiS za par­tię pra­wi­cową czy też nie. Zanim przed­sta­wię pogłę­bioną ana­lizę tego pro­blemu (czyli prze­ba­dam pra­wi­co­wość PiS-u) chciał­bym ode­przeć pewne uprosz­czone dia­gnozy, które poja­wiają się na por­ta­lach pra­wi­co­wych, a które to dia­gnozy odsą­dzają PiS od czci i wiary. Oczy­wi­ście jest z PiS-em pewien pro­blem, i to pro­blem poważny (o któ­rym nieco póź­niej); prawdą jest jed­nak rów­nież, że par­tia ta wnio­sła pewne zasługi dla naszego życia publicz­nego, i to zasługi roz­pa­try­wane z per­spek­tywy kry­te­rium lewica-prawica.

To PiS doko­nu­jąc swoją sym­bo­liczną deko­mu­ni­za­cję (która to idea prze­nik­nęła do serc Pola­ków) – doko­nał także swo­istej „dele­wi­cy­za­cji” Pol­ski czyli wyro­bił w Pola­kach prze­świad­cze­nie, że „lewica jest be”. Stąd w pol­skim par­la­men­cie brak lewicy. Opi­sa­łem już kie­dyś ten feno­men (w arty­kule pod tytu­łem „Roz­dwo­je­nie”), pisząc o „szarp­nię­ciu cugli” doko­na­nym przez obóz Jaro­sława Kaczyń­skiego, przez które to „szarp­nię­cie cugli” uwa­ża­łem wyrwa­nie nas z oko­wów okrągłostołowo-magdalenkowo układu. Układ ten był oczy­wi­ście fik­cją wymy­śloną dla potrzeb kam­pa­nii wybor­czych, nie­mniej dobrze się wpi­sał w sche­maty myślowe pol­skiego spo­łe­czeń­stwa. Stąd idea IV RP, stąd - nie­do­rzeczne z per­spek­tywy zdro­wego roz­sądku, lecz spo­łecz­nie sku­teczne - ini­cja­tywy przy­pi­sa­nia Wałę­sie atry­butu zdrajcy, a arcy­bi­sku­powi Wiel­gu­sowi – atry­butu kapu­sia. Po pro­stu trzeba było Pol­skę odsu­nąć od moral­nie nie­jed­no­znacz­nej ugody z komuną. Rodzić to bowiem mogło ambi­wa­len­cję (u Pola­ków, a także obco­kra­jow­ców), czy warto było w ogóle ją oba­lać. A to byłoby pyta­nie nie­bez­pieczne, także z histo­rio­zo­ficz­nego punktu widze­nia. Rzecz szła zatem o wielką stawkę. Histo­ria przy­zna rację Kaczyńskiemu…

Pogłębmy jed­nak naszą ocenę PiS-u, wnik­nijmy w pro­gram społeczno-gospodarczy i kul­tu­rowy tej for­ma­cji. Zasta­nówmy się czy jest to pro­gram pra­wi­cowy czy też lewi­cowy. Aby kom­pe­tent­nie odpo­wie­dzieć na to pyta­nie musimy przy­jąć różne kry­te­ria pra­wi­co­wo­ści, lewi­co­wo­ści. Z reguły wyróż­nia się tutaj kry­te­rium obyczajowo-kulturowe i gospodarcze.

Z punktu widze­nia oby­cza­jo­wego PiS jest par­tią kon­ser­wa­tywną, no może jeżeli nie zupeł­nie to przy­naj­mniej w dużym stop­niu. Sprze­ci­wia się Kon­wen­cji Prze­mo­co­wej, usta­wom o „in vitro”, o pla­no­wa­niu rodziny czy zmia­nie płci. Jest prze­ciwna abor­cji, pro­pa­gan­dzie homo­sek­su­al­nej; pro­wa­dzi poli­tykę zgodną z nauką spo­łeczną Kościoła Kato­lic­kiego. Można tu oczy­wi­ście dzie­lić włos na czworo i dowo­dzić, że popar­cie PiS-u dla tema­tów oby­cza­jo­wych jest płyt­kie i koniunk­tu­ralne, że sam Kościół Kato­licki nie jest dzi­siaj spe­cjal­nie „pra­wi­cowy”. Nie wyma­gajmy jed­nak zbyt wiele, w końcu żyjemy w Euro­pie XXI wieku i jeste­śmy człon­kami Unii Euro­pej­skiej, funk­cjo­nu­jemy zatem w oto­cze­niu, w któ­rym pro­cesy laicy­za­cji dosię­gnęły - nie­spo­ty­ka­nego jak na pol­skie warunki - stopnia.

Pro­gram gospo­dar­czy PiS-u choć czę­sto okre­ślany mia­nem socja­li­stycz­nego, rów­nież zawiera ele­menty pra­wi­co­wo­ści. Zacznę tu od kon­klu­zji, iż nie zga­dzam się z kry­te­rium, że pra­wica to libe­ra­lizm zaś lewica to socja­lizm czyli im mniej inter­wen­cji w gospo­darkę tym bar­dziej na prawo. Uwa­żam, że pra­wi­cowy pro­gram w gospo­darce wymaga pew­nej dawki pro­tek­cjo­ni­zmu czy też aktyw­nej poli­tyki gospo­dar­czej. I wła­śnie taką dawkę pro­tek­cjo­ni­zmu gospo­dar­czego obie­cuje reali­zo­wać w swo­jej stra­te­gii PiS. Jaskół­kami tej poli­tyki są: zapo­wiedź powo­ła­nia mini­ster­stwa gospo­darki mor­skiej, a także ukie­run­ko­wana poli­tyka wspie­ra­nia prze­my­słów cięż­kiego (indu­stria­lizm) i zaawan­so­wa­nych tech­no­lo­gii (post­in­du­stia­lizm) w Pol­sce. Jeżeli do tego dodamy – obecną w śro­do­wi­skach pisow­skich - chęć budowy pomo­stu bałtycko-czarnomorskiego (okre­śla­nego też mia­nem kory­ta­rza) zro­zu­miemy, że aktywna poli­tyka gospo­dar­cza nie będzie dla tej for­ma­cji pustym hasłem.

Pro­blem polega jed­nak na tym, że pro­gram gospo­dar­czy PiS-u zawiera też inne ele­menty, ele­menty, które już pra­wi­co­wymi nie są. Te ele­menty zawarte są w chęci budowy w Pol­sce pań­stwa opie­kuń­czego i ega­li­tar­nego. Zwią­zane są one z reali­za­cją popu­li­stycz­nych postu­la­tów: obni­że­nia wieku eme­ry­tal­nego, „500 zł na dziecko” i wielu innych, zwią­za­nych z ideą walki z ubó­stwem. Postu­laty te, będąc sil­nie wspie­rane też przez UE wiodą do nie­uchron­nej zwyżki podat­ków, roz­ro­stu biu­ro­kra­cji i obni­że­nia spraw­no­ści decy­zyj­nej pań­stwa. Poza tym świad­cze­nia spo­łeczne roz­bu­dzają postawy rosz­cze­niowe oby­wa­teli. Gdyby zatem pod­su­mo­wać pro­gram gospo­dar­czy PiS-u z punktu widze­nia kry­te­rium lewica-prawica, nale­ża­łoby stwier­dzić, że jest to pro­gram cen­trowy czyli pozy­sku­jący „plus” za aktywną poli­tykę prze­my­słową i „minus” za pań­stwo opiekuńcze.

Z reguły ana­lizę lewicowości-prawicowości na tym się koń­czy i tak postę­puje więk­szość poli­to­lo­gów. Oso­bi­ście w oce­nie tej bra­kuje mi jed­nak kry­te­rium poli­tycz­nego, które można by spro­wa­dzić głów­nie do kry­te­rium sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych. Piszemy bowiem o gospo­darce i spra­wach świa­to­po­glą­do­wych. A gdzie poli­tyka – czyli trze­cie kryterium?

I nie­stety ana­li­zu­jąc to kry­te­rium docho­dzimy do wnio­sku, iż PiS chce reali­zo­wać lewi­cowy pro­gram poli­tyczny, prze­peł­niony szko­dli­wym mesja­ni­zmem wywo­dzą­cym się z cza­sów Oświe­ce­nia. Pro­blem tez zwią­zany jest z pewną misją cywi­li­za­cyjną. Polega ona na chęci bycia roz­sad­ni­kiem war­to­ści demo­kra­tycz­nych na całym świe­cie, na byciu for­pocztą walki z wszel­kimi dyk­ta­tu­rami, które łamią prawa czło­wieka. Wła­ści­wie w podobne poczu­cie misji wypo­sa­żone są wszyst­kie pol­skie for­ma­cje poli­tyczne z Plat­formą Oby­wa­tel­ską na czele (które mał­pują pisow­ski wzo­rzec). Róż­nica polega jedy­nie na tym, iż według PiS-u tylko oni mają moralny man­dat do reali­za­cji tej poli­tyki. Stąd silna anty­ro­syj­skość par­tii podobna zresztą do anty­ro­syj­sko­ści PO. O ile jed­nak w optyce pisow­skich ide­olo­gów - w przy­padku PiS-u jest to postawa auten­tyczna reali­zo­wana w wyda­niu praw­dzi­wych patrio­tów, o tyle w przy­padku PO fał­szywa i reali­zo­wana przez współ­cze­snych tar­go­wi­czan czyli zdraj­ców, sprze­daw­czy­ków świę­tej sprawy polskiej.

PiS, podob­nie jak Mich­nik chce reali­zo­wać zatem testa­ment Gie­droj­cia i Jana Józefa Lip­skiego, obecny nie­gdyś w KOR-ze. Spór toczy się jedy­nie o to, kto ma w tej poli­tyce palmę pierw­szeń­stwa. Odno­sząc ten wzo­rzec do współ­cze­snych sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych nale­ża­łoby zdia­gno­zo­wać, iż marze­niem par­tii Kaczyń­skiego jest wywo­łać „Maj­dan” w Chi­nach, w Rosji czy na Bia­ło­rusi, gene­ral­nie wszę­dzie gdzie znaj­dują się jesz­cze kon­ser­wa­tywne enklawy, wysta­wione do nie­rów­nej walki z demo­li­be­ral­nym wal­cem. PiS staje po stro­nie walca, nie enklaw. Czy potrzeba wię­cej dowo­dów, iż w sto­sun­kach mię­dzy­na­ro­do­wych par­tia zaj­muje pozy­cje lewicowe?

Jeżeli zatem dodamy wszyst­kie plusy i wszyst­kie minusy z trzech naszki­co­wa­nych powy­żej kry­te­riów lewicowości-prawicowości okaże się, że PiS nie jest par­tią pra­wi­cową, nie jest też - jak twier­dzą nie­któ­rzy pra­wi­cowi publi­cy­ści - par­tią lewi­cową, jest par­tią cen­trową. I może być takim w miarę przy­zwo­itym cen­trum pol­skiego życia poli­tycz­nego. Złe wra­że­nie wywo­łane lewi­co­wo­ścią w sto­sun­kach mię­dzy­na­ro­do­wych zrów­no­wa­żyć może bowiem opi­sy­wany, już fakt, iż anty­ko­mu­nizm for­ma­cji odgrywa donio­słą rolę w Euro­pie, która zrzu­ciła z sie­bie – dzięki Pol­sce - komu­ni­styczne jarzmo.

Od powyż­szego rozu­mo­wa­nia jest jed­nak jeden wyłom – kata­strofa smo­leń­ska. Wyda­rze­nie to dosko­nale wpi­suje się bowiem w mesja­ni­styczne zasady przy­świe­ca­jące naszej poli­tyce mię­dzy­na­ro­do­wej i towa­rzy­szące jej „samo­bój­cze ten­den­cje” jak powie­działby Rafał Ziem­kie­wicz. Szko­puł leży jed­nak w tym, że tym razem sprawy zaszły za daleko. O ile wcze­śniej, w przy­padku oceny naszych czy­nów powstań­czych ziem­kie­wi­czow­skie słowo „samo­bój­stwo” było prze­no­śnią, w przy­padku kata­strofy smo­leń­skiej należy je rozu­mieć dosłow­nie. Kata­strofa ta stała się meta­forą krwa­wych losów Pol­ski i poka­zuje je, jed­nak poka­zuje w krzy­wym zwier­cia­dle, w postaci kiczo­wa­tej będąc egzem­pli­fi­ka­cją obec­nego nie­gdyś w naszych powsta­niach „jakoś to będzie”.

Stąd pyta­nie, które sta­wiam par­tii Jaro­sława Kaczyń­skiego brzmi - czy par­tia ta gotowa jest przy­znać, że w spra­wie Smo­leń­ska się zaga­lo­po­wała, czy jest gotowa do wyco­fa­nia się z legendy smo­leń­skiej? Gdyby tak było sta­no­wiło by pod­stawę do prze­war­to­ścio­wa­nia także jej sta­no­wi­ska do Rosji i całej mesja­ni­stycz­nej optyki rzą­dzą­cej sto­sun­kami międzynarodowymi.

Reasu­mu­jąc, uwa­żam że Prawo i Spra­wie­dli­wość jest par­tią nie­do­okre­śloną, która jesz­cze nie powie­działa ostat­niego słowa. Będziemy się jej przy­glą­dać, oce­niać które z jej ele­men­tów pro­gra­mo­wych będą zdo­by­wały prze­wagę, a które będą wyco­fy­wane. Czy wię­cej będzie w nich pra­wi­co­wo­ści czy lewi­co­wo­ści. Na pewno par­tia ta nie zre­zy­gnuje z sil­nego anty­ko­mu­ni­zmu, ani kultu Pił­sud­skiego, bo postawy te są uwa­run­ko­wane kul­tu­rowo. Mogłaby jed­nak powścią­gnąć swą nie­chęć do Rosji, wyco­fać się ze śledz­twa smo­leń­skiego. Może wów­czas i ja zagło­so­wał­bym w przy­szłych wybo­rach na PiS, bo teraz nie głosowałem.

 

Michał Gra­ban