Sprawa Sokratesa - czyli o prymacie spraw publicznych nad prywatnymi

Gdy roz­ma­wia­łem kie­dyś z kole­żanką powie­działa mi, że inte­lek­tu­al­nym wzo­rem jest dla niej kli­mat kawiarni arty­stycz­nej, w któ­rej dys­ku­tuje się zawzię­cie o sztuce i o filo­zo­fii. Gdy  roz­ocho­cony tą dekla­ra­cją doda­łem, że wedle socjo­loga Jür­gena Haber­masa pary­skie kawiar­nie XIX wieku sta­no­wiły wymowny prze­jaw życia publicz­nego, odparła z nie­sma­kiem, że „wszystko potra­fię zepsuć”. Tak oto sprawy publiczne budzą bar­dzo złe sko­ja­rze­nie w naszym spo­łe­czeń­stwie. Dys­kurs inte­lek­tu­alny umiej­sca­wiany jest tu na anty­po­dach pro publico bono.

Skąd to się bie­rze, ze sprawy publiczne cie­szą się złą prasą. Na pewno zwią­zane to jest z fatalną opi­nią na temat poli­tyki i poli­ty­ków, ale nie tylko. Na kul­tu­ral­nych salo­nach postę­po­wego świata to zaci­sze od wiel­kiego zgiełku cie­szy się dobrą sławą. Czę­ściami skła­do­wymi tych salo­nów są: dys­ku­sje i inte­lek­tu­alizm bazu­jący na głę­bo­kim oczy­ta­niu. Współ­cze­śnie dodaje się do tego jesz­cze femi­nizm. Co cie­kawe piewcy współ­cze­snego inte­lek­tu­ali­zmu lubią się odwo­ły­wać do przy­kładu sta­ro­żyt­nej Gre­cji oraz metody sokra­tej­skich pytań i odpo­wie­dzi. W opi­niach tych nie bie­rze się jed­nak pod uwagę, że kli­mat agory zawdzię­czał swój maje­stat pry­ma­towi spraw publicz­nych nad pry­wat­nymi, a wiel­kim orę­dow­ni­kiem tej hie­rar­chii był sam Sokrates.

Sokra­tes to postać sym­bo­liczna i nie­zwy­kle ważna dla całej kul­tury zachod­niej, ważna nie tylko dla filo­zo­fii ale wła­śnie dla wła­ści­wego zro­zu­mie­nia rangi spraw publicz­nych w pań­stwie. Ostat­nio uka­zała się na naszym rynku wydaw­ni­czym książka o Sokra­te­sie pióra pisow­skiego inte­lek­tu­ali­sty - Ryszarda Legutki. Oso­bi­ście nie czy­ta­łem tej książki, ani nawet jej nie prze­glą­da­łem (choć mnie to kor­ciło, gdy mija­łem ją na biblio­tecz­nych pół­kach), tym  krót­kim arty­ku­łem odbi­jam sobie jed­nak tą stratę i przed­sta­wiam swoją wła­sną wykład­nię Sokra­tesa i jego wyjąt­ko­wo­ści w dziejach.

Wyjąt­kowe były jego poglądy, w tym spo­sób docho­dze­nia do prawdy, jak też jego życie oso­bi­ste. Wszystko spla­tało się zresztą w jedną spójną całość. Przy­glą­da­jąc się jego życiu w pierw­szym rzę­dzie naszą uwagę przy­kuwa śmierć Sokra­tesa – z wyroku sądu ludo­wego czyli ateń­skiego try­bu­nału spra­wie­dli­wo­ści, który oskar­żył Sokra­tesa o bez­boż­ność i psu­cie mło­dzieży. Tak rozu­mianą śmierć Sokra­tesa lewica postrzega przez pry­zmat star­cia bez­bron­nego inte­lek­tu­ali­sty z suro­wym i opre­syj­nym pań­stwem, które kara śmier­cią za nie­pra­wo­wierne poglądy. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak Sokra­tes w tym spo­rze staje po stro­nie pań­stwa i jego lega­li­zmu praw­nego. Zarówno z jego poglą­dów, jak i z postawy życio­wej wynika wysoka ranga nada­wana spra­wom publicz­nym. Pla­toń­ski Sokra­tes choć samemu stro­nił od poli­tyki na ołta­rzu spraw publicz­nych gotów był poświę­cić rodzinę, wycho­wa­nie dzieci (poprzez gim­na­stykę, muzykę i filo­zo­fię), wła­sność pry­watną i trzeba powie­dzieć, że w poglą­dach tych kie­ro­wał się kon­se­kwentną logiką, na którą może się powo­ły­wać współ­cze­sna pra­wica. To on usta­no­wił bowiem hie­rar­chę war­to­ści, zgod­nie z którą sprawy publiczne mają pry­mat na pry­wat­nymi, a duchowe nad cie­le­snymi. W porządku tym nie­po­śled­nie miej­sce zaj­mo­wała reli­gia. Sprawy reli­gijne utoż­sa­miane są tu z pań­stwo­wymi, reli­gia to jed­no­znacz­nie sprawa publiczna, a nie pry­watna. W sokra­tej­skim pań­stwie zaka­zane są kulty pry­watne, a za bez­boż­ność grozi kara śmierci.

Tak surowe roz­strzy­gnię­cia prawa publicz­nego nie są jed­nak przyj­mo­wane przez Sokra­tesa drogą jakie­goś przy­musu zewnętrz­nego bądź nawet auto­ry­tetu. Jedy­nym auto­ry­te­tem dla Sokra­tesa jest jego rozum i wydo­by­wana z czło­wieka za pośred­nic­twem dia­logu – czyli mecha­ni­zmu pytań i odpo­wie­dzi wie­dza, którą czło­wiek w sobie posiada, choć nie jest tego świa­domy i musi sobie dopiero ją przy­po­mnieć (anam­neza). Wszyst­kie uwagi Sokra­tesa o pań­stwie, pra­wach, spra­wie­dli­wo­ści i dziel­no­ści mają zatem cha­rak­ter racjo­nalny, stąd taka siła jego sądów, gdy świad­czą one np. prze­ciwko demo­kra­cji, za to na rzecz monarchii.

Nie zmie­nia to jed­nak faktu, iż Sokra­tes sam padł ofiarą wyzna­wa­nych przez sie­bie poglą­dów. Stąd tak jed­no­znacz­nie pod­po­rząd­ko­wał się ska­zu­ją­cemu go na śmierć try­bu­na­łowi spra­wie­dli­wo­ści. Pomimo tego, że głę­boko był prze­ko­nany o swo­jej nie­win­no­ści nie chciał swoją prze­mocą odpła­cać za prze­moc pań­stwa wzglę­dem niego. Chciał się po pro­stu łagod­nie pod­po­rząd­ko­wać wyro­kowi. Odrzu­cał wysu­wane przez jego uczniów pro­po­zy­cje uwol­nie­nia go, i osta­tecz­nie z takim spo­ko­jem ducha i nie­opi­sa­nym hero­izmem wychy­lił kie­lich cykuty by prze­nieść się do Hadesu.  Jak powiada pla­toń­ski Fedon - świa­dek egze­ku­cji: „…wydał mi się szczę­śliwy i z zacho­wa­nia się, i z tego, co mówił: on skoń­czył tak bez obawy żad­nej, tak po męsku, że mnie przy­naj­mniej on w oczach staje, jak do samych nawet bram Hadesu idzie nie bez boskiego zrządzenia”.

Gdy tak przy­glą­dam się z jed­nej strony bez­względ­no­ści prawa, a z dru­giej goto­wo­ści hero­icz­nego pod­da­nia się jego try­bu­na­łom przy­cho­dzą mi na myśl nie­które współ­cze­sne przy­padki, jakże odle­głe od sokra­tej­skiego ide­ału. Czy z podobną sytu­acją nie mie­li­śmy do czy­nie­nia w przy­padku reży­sera Romana Polań­skiego, który tchórz­li­wie uciekł przed ame­ry­kań­skim try­bu­na­łem spra­wie­dli­wo­ści w 1978 roku gdyż uwa­żał, że ści­ga­jący go pro­ku­ra­to­rzy są wzglę­dem niego zbyt surowi - chcąc go ska­zać na dłu­go­let­nie wię­zie­nie za gwałt na nie­let­niej. A on prze­cież miał mnó­stwo pla­nów, chciał krę­cić wspa­niałe filmy itd. Oto wymowny przy­kład posta­wie­nia wła­snej pry­waty ponad wyroki try­bu­nału sprawiedliwości.

Niech nam zatem kró­luje metoda sokra­tej­skiego docho­dze­nia do prawdy. Dowo­dzi ona nie­zbi­cie, że takie czę­ści skła­dowe naszej kul­tury jak mono­te­izm, pry­mat spraw publicz­nych nad pry­wat­nymi, pry­mat duszy nad cia­łem i zdy­stan­so­wany sto­su­nek wzglę­dem demo­kra­cji - mają swoje logiczne i racjo­nalne umo­co­wa­nie. Świad­czy to o ich sile, tej samej która każe oskar­żo­nej jed­no­stce pod­po­rząd­ko­wać się suro­wemu prę­gie­żowi sprawiedliwości.

Michał Gra­ban