Czy „dwie wieże” staną się symbolem zmierzchu rybackich tradycji Gdyni?

Gdy­nia powsta­wała jako port rybacki na obsza­rze daw­nej wiej­skiej osady, któ­rej lud­ność od śre­dnio­wie­cza trud­niła się uprawą morza. Stąd dwie prze­kute ryby są obecne w her­bie mia­sta. W roku 1920 zapa­dła decy­zja o budo­wie pierw­szego frag­mentu portu, któ­remu nadano nazwę „Tym­cza­sowy Port Wojenny i Schro­ni­sko dla Ryba­ków”. Wpraw­dzie lata świet­no­ści Gdy­nia prze­ży­wała jako port węglowy, ale odwo­ła­nie do motywu ryb zawsze sta­no­wiło istotny skład­nik jej toż­sa­mo­ści. Jed­nak u progu XXI wieku branża rybacka odgrywa mar­gi­nalną rolę w gospo­darce mia­sta, a obszary zaj­mo­wane nie­gdyś przez port rybacki stają się przed­mio­tem rewi­ta­li­za­cji i wyko­rzy­sty­wane są w nowy spo­sób. Inwe­sty­cja „dwie wieże” (jak powszech­nie nazy­wany jest kom­pleks mieszkalno-rekreacyjny „Sea Towers”), która aktu­al­nie powstaje na tere­nie byłego portu rybac­kiego może budzić kon­tro­wer­sje. I nie cho­dzi tylko o sze­roko pod­no­szone przez prasę - obiek­cje natury archi­tek­to­nicz­nej: wyso­kość i kuba­tura obiek­tów roz­mija się gdyń­ską tra­dy­cją moder­ni­styczną. Wąt­pli­wo­ści może także rodzić kwe­stia bar­dziej gene­ralna, a mia­no­wi­cie zmiana spo­sobu użyt­ko­wa­nia tego nad­wod­nego obszaru.

Decy­zję, która doty­czy nowego spo­sobu zago­spo­da­ro­wa­nia daw­nego portu rybac­kiego w Gdyni, można wią­zać z kry­zy­sem rybo­łów­stwa mor­skiego w Pol­sce. Odbił się on dotkli­wie także na kon­dy­cji przed­się­bior­stwa rybo­łów­stwa dale­ko­mor­skiego „Dal­mor”, które zaj­muje  tereny, na któ­rych powstaje nowa inwe­sty­cja. Ta legen­darna i zasłu­żona dla Pol­ski firma  sta­nęła w obli­czu nie­wy­pła­cal­no­ści finan­so­wej już pod koniec lat dzie­więć­dzie­sią­tych, dla­tego jej głów­nym atu­tem stały się tereny poło­żone w atrak­cyj­nym nad­mor­skim zakątku mia­sta, w bez­po­śred­nim sąsiedz­twie centrum.

Nowo­cze­sna urba­ni­styka wypra­co­wała już wiele roz­wią­zań, które doty­czą spo­so­bów zago­spo­da­ro­wa­nia tere­nów poprze­my­sło­wych i zde­gra­do­wa­nych. W wyniku pro­cesu, zwa­nego czę­sto rewi­ta­li­za­cją, tereny takie przy­sto­so­wy­wane są do peł­nie­nia nowych funk­cji.  I tak, w wielu euro­pej­skich mia­stach por­to­wych doko­ny­wana jest rewi­ta­li­za­cja daw­nych nabrzeży, pir­sów, maga­zy­nów i róż­nych obiek­tów infra­struk­tury. Powstają w ten spo­sób obiekty i miej­sca, które służą wypo­czyn­kowi, rekre­acji czy dzia­łal­no­ści biz­ne­so­wej. Doko­nu­jąc takich prze­obra­żeń, bie­rze się pod uwagę nie tylko walory funk­cjo­nalne i este­tyczne wybra­nych prze­strzeni, ale także kul­tu­rowe. Przy­pi­sa­nie im jakie­goś motywu czy tematu prze­wod­niego, odwo­łu­ją­cego się do histo­rii mia­sta, może się stać ele­men­tem stra­te­gii  mar­ke­tin­go­wej, dzięki któ­rej wzra­sta ich war­tość komer­cyjna. Ale też dzięki takim odwo­ła­niom można nada­wać tym miej­scom sym­bo­liczne zna­cze­nie, prze­ka­zy­wane za pośred­nic­twem sys­temu zna­ków, które są obecne w mate­rial­nych pozo­sta­ło­ściach daw­nej infra­struk­tury prze­my­sło­wej. Na takich obsza­rach powstają wów­czas inwe­sty­cje o cha­rak­te­rze publicz­nym i pre­sti­żo­wym, które mogą kształ­to­wać wspólne wyobra­że­nia o uni­ka­to­wym cha­rak­te­rze miej­sca, i przy­po­mi­nać, że kie­dyś pra­co­wali tu ludzie, pomna­żają spo­łeczny dobro­byt. Tak wła­śnie prze­bie­gały prze­kształ­ce­nia tkanki miej­skiej w Wiel­kiej Bry­ta­nii, zwłasz­cza w latach osiem­dzie­sią­tych, w wyniku któ­rych w daw­nych dziel­ni­cach por­to­wych wyro­sły pre­sti­żowe obiekty rekre­acyjne bądź biurowe.

Od kilku lat także w Pol­sce obser­wu­jemy popu­lar­ność podob­nych wizji. Wiele argu­men­tów zda­wało się także świad­czyć, że podobne kon­cep­cje będą przy­datne dla Gdyni, która ma dobre warunki tere­nowe. Obszary „styku” mia­sta z morzem, zwane „water­fron­tami” czyli „fron­tami wod­nymi”, odgry­wają tu rolę szcze­gólną. Te prze­strze­nie są nośni­kiem wielu war­to­ści spo­łecz­nych, istot­nych dla toż­sa­mo­ści lokal­nej spo­łecz­no­ści i nadają tym miej­scom nie­po­wta­rzalny cha­rak­ter nad­mor­skiego genius loci. Wynika to nie tylko z walo­rów  estetyczno-widokowych, ale wła­śnie ze wspo­mnia­nego już związku z ludzką pracą, która od dzie­się­cio­leci domi­no­wała na tym obsza­rze. Prze­cież gdyń­skie strefy nad­mor­skie, na któ­rych wybu­do­wano pirsy i nabrzeża, były miej­scem prze­ła­dun­ków por­to­wych, w cza­sach, gdy ten port był pol­skim „oknem na świat”.

Warto jed­nak przy­po­mnieć, że na początku budowy mia­sta poja­wiały się plany odmien­nego spo­sobu wyko­rzy­sta­nia jego stref nad­mor­skich. Kon­cep­cje te prze­ja­wiały się w pro­gra­mie prze­strzen­nym „Forum Mor­skiego”, które miało być czę­ścią legen­dar­nej Dziel­nicy Repre­zen­ta­cyj­nej jako sym­bolu mor­skich aspi­ra­cji II Rze­czy­po­spo­li­tej. „Forum” zamie­rzano zlo­ka­li­zo­wać na pół­noc od dzi­siej­szego Basenu Pre­zy­denta, mię­dzy innymi na obsza­rze, który obec­nie zaj­muje port rybacki, i sze­roko „otwo­rzyć” mia­sto na morze na wyso­ko­ści dzi­siej­szej ulicy Wójta Jana Radt­kego. Dyna­micz­nie roz­wi­ja­jący się prze­ła­du­nek węgla,  który roz­po­czął się w 1926 roku, sta­nął na prze­szko­dzie reali­za­cji tej kon­cep­cji. „Boom węglowy” spo­wo­do­wał eks­pan­sję prze­strzenną portu w kie­runku połu­dnio­wym, a ona wywarła wpływ na spe­cy­ficzne uwa­run­ko­wa­nia urba­ni­styczne Gdyni, które ciążą nad mia­stem do dnia dzi­siej­szego. Port i mia­sto sąsia­dują ze sobą i prak­tycz­nie rywa­li­zują o dostęp do tych samych obsza­rów, które mają żywotne zna­cze­nie dla jed­nego i drugiego.

Na sku­tek prze­mian, które doko­nują się w gospo­darce mor­skiej (głów­nie w kon­se­kwen­cji kry­zysu pol­skiego rybo­łów­stwa dale­ko­mor­skiego, a także spadku prze­ła­dunku towa­rów maso­wych), zaist­niały warunki aby powró­cić do przed­wo­jen­nych wizji zwią­za­nych z zago­spo­da­ro­wa­niem histo­rycz­nego „Forum Mor­skiego”. I to jest zgodne z reko­men­da­cjami śro­do­wisk urba­ni­stycz­nych. Wycho­dząc naprze­ciw tym ocze­ki­wa­niom w stycz­niu 2003 roku Rada Mia­sta Gdyni pod­jęła decy­zję o zmia­nie gra­nic portu. Do mia­sta przy­łą­czono tereny, które zawsze nale­żały do portu i były wyko­rzy­sty­wane w celach prze­my­sło­wych zwią­za­nych z obsługą rybo­łów­stwa. Decy­zja miała istotne zna­cze­nie, gdyż umoż­li­wiła nowe, odmienne od poprzed­niego zago­spo­da­ro­wa­nie tere­nów dal­mo­row­skich. Na lądo­wej czę­ści obszaru już powstają budynki mieszkalno-rekreacyjne. For­muła zago­spo­da­ro­wa­nia 22-hektarowego obszaru Mola Rybac­kiego nie została jesz­cze prze­są­dzona. Według przy­ję­tych pla­nów ma być udo­stęp­niany róż­nym deve­lo­pe­rom, któ­rzy zde­cy­dują się reali­zo­wać inwe­sty­cje rekre­acyjne zwią­zane z gastro­no­mią, roz­rywką i handlem.

Czy jed­nak nowy spo­sób zago­spo­da­ro­wa­nia obszaru daw­nego portu rybac­kiego rze­czy­wi­ście leży w inte­re­sie mia­sta i portu? Odpo­wiedź na to pyta­nie nie jest łatwa i jed­no­znaczna. Sporo kon­tro­wer­sji budzi reali­zo­wana aktu­al­nie inwe­sty­cja „Sea Towers”. Obiekt ten, któ­rego naj­bar­dziej roz­po­zna­wal­nym wyróż­ni­kiem są dwie monu­men­talne wieże, speł­niać będzie różne funk­cje: hote­lowe, kon­fe­ren­cyjne, roz­ryw­kowe (baseny, siłow­nie) i w końcu - miesz­ka­niowe (luk­su­sowe apar­ta­men­towce). Zwłasz­cza w związku z tą ostat­nią  poja­wiają się wąt­pli­wo­ści: czy funk­cjo­no­wa­nie obszer­nego kom­pleksu miesz­ka­nio­wego  nie zakłóci otwar­tego i publicz­nego cha­rak­teru miej­sca, które posiada wyjąt­kowe zna­cze­nie dla toż­sa­mo­ści mia­sta? Bo prze­cież, istot­nym warun­kiem pro­wa­dze­nia dzia­łań rewi­ta­li­za­cyj­nych na tere­nach poprze­my­sło­wych jest zapew­nie­nie ogól­no­do­stęp­nego i publicz­nego cha­rak­teru tej nowej prze­strzeni, która powinna się stać miej­scem kształ­to­wa­nia wspól­nych doświad­czeń miesz­kań­ców i przyjezdnych.

Nowa inwe­sty­cja, reali­zo­wana przez firmę Invest Kom­fort, w nie­wiel­kim stop­niu wycho­dzi naprze­ciw takim ocze­ki­wa­niom. W wyso­ko­ściow­cach powstaną luk­su­sowe apar­ta­menty prze­zna­czone dla ludzi zamoż­nych. A to może rodzić obawy, że poja­wią się ten­den­cje do zawłasz­cza­nia tej prze­strzeni.  Urba­ni­ści okre­ślają te ten­den­cje mia­nem „get­to­iza­cji prze­strzeni miej­skiej” – miesz­kańcy luk­su­so­wych apar­ta­men­tów mają skłon­ność do odgra­dza­nia się od oto­cze­nia, a powsta­jące w takich kom­plek­sach podwórka, par­kingi i place zabaw są chro­nione ze względu na bez­pie­czeń­stwo ich użyt­kow­ni­ków, a przez to izo­lo­wane od prze­strzeni ogólnodostępnej.

Nie jest to jedyna wąt­pli­wość doty­cząca zago­spo­da­ro­wa­nia daw­nego portu rybac­kiego. Można prze­cież posta­wić pyta­nie gene­ralne: czy jego likwi­da­cja i rewi­ta­li­za­cja w ogóle powinna mieć miej­sce? Jako wzorce do naśla­do­wa­nia dla Gdyni śro­do­wi­ska eks­perc­kie i urba­ni­styczne z reguły podają przy­kłady por­tów zachod­nich, w któ­rych uciąż­liwe i tere­no­chłonne funk­cje prze­ła­dun­kowe i logi­styczne prze­no­szone są w inną część portu, czę­sto w głębi lądu, co daje moż­li­wość nowego zago­spo­da­ro­wa­nia obsza­rów popor­to­wych poło­żo­nych w miej­scach atrak­cyj­nych np. w pobliżu centrum.

Trzeba zwró­cić uwagę, że ten punkt widze­nia nie może być prze­no­szony do Gdyni drogą pro­stej ana­lo­gii, gdyż mia­sto to nie posiada wol­nych tere­nów dla roz­woju portu. Brak wol­nych tere­nów (które potrzebne są choćby na budowę  maga­zy­nów i pla­ców skła­do­wych dla powsta­ją­cego cen­trum logi­stycz­nego) od wielu lat pod­no­szony jest jako główny czyn­nik, sto­jący na prze­szko­dzie jego bar­dziej dyna­micz­nego roz­woju. Dla­tego decy­zja o ogra­ni­cze­niu obszaru por­to­wego została kry­tycz­nie oce­niona w rapor­cie NIK-u ze stycz­nia 2005 roku, w któ­rym uznano, że oddzie­le­nie  nabrzeża dal­mo­row­skiego od basenu por­to­wego było niecelowe.

Zmiany nastę­pują też w rybo­łów­stwie i prze­twór­stwie ryb­nym. Jak donosi prasa, w tym roku Pol­ska może aż pię­cio­krot­nie zwięk­szyć połowy ryb dale­ko­mor­skich. Dodat­kowo, rynek mię­dzy­na­ro­dowy zgła­sza spore zapo­trze­bo­wa­nie na skła­do­wa­nie i prze­twór­stwo ryb. Wyko­rzy­stuje to Port Gdań­ski, gdzie nie­ba­wem powstaną nowo­cze­sne chłod­nie i infra­struk­tura potrzebna dla prze­ła­dunku i skła­do­wa­nia ryb (także towa­rów żyw­no­ścio­wych, owo­ców itp.), podobne do tych, które są likwi­do­wane w Gdyni.

Przy­ta­cza­jąc te fakty, nie chcę udo­wod­nić, że w Gdyni za wszelka cenę nale­żało utrzy­mać funk­cję zwią­zana z rybo­łów­stwem. Czy jed­nak decy­zja o likwi­da­cji portu rybac­kiego nie została pod­jęta zbyt pochop­nie? Czy jej pod­ję­cie poprze­dzono grun­towną ana­lizą eko­no­miczną, w któ­rej uwzględ­niono ist­nie­jące i przy­szłe potrzeby mia­sta i portu? Tro­chę szkoda, że tak łatwo i bez publicz­nej debaty pozbyto się branży gospo­dar­czej o tak wiel­kich tra­dy­cjach. Prze­cież Gdy­nia nie musi się sta­wać za wszelką cenę mia­stem poin­du­strial­nym.  Zwłasz­cza w sytu­acji, gdy budo­wana jest w Pol­sce auto­strada A-1, a prze­ła­dunki por­towe rosną coraz bar­dziej dyna­micz­nie uza­sad­nie­nie znaj­duje raczej teza prze­ciwna: o konicz­no­ści zabez­pie­cze­nia inte­re­sów pol­skiej gospo­darki mor­skiej repre­zen­to­wa­nej w Gdyni przez port  na tere­nach Skarbu Państwa.

Z dru­giej jed­nak strony oto­cze­nie Basenu Pre­zy­denta to teren rze­czy­wi­ście uni­ka­towy, a  prze­twór­stwo rybne nie jest spe­cjal­nie przy­ja­zne dla śro­do­wi­ska natu­ral­nego i miesz­kań­ców.   Co wię­cej, do chłodni i maga­zy­nów stale musia­łyby dojeż­dżać samo­chody cię­ża­rowe, a taki ruch w cen­trum mia­sta jest uciąż­liwy i szkodliwy.

Wydaje się jed­nak, że ocena traf­no­ści pod­ję­tych decy­zji będzie zależna od tego, w jaki spo­sób zago­spo­da­ro­wany zosta­nie cały teren pirsu rybac­kiego, a nie tylko jego wybrany frag­ment, na któ­rym domi­nuje – nie­zbyt szczę­śli­wie - funk­cja miesz­ka­niowa. Jeżeli mia­sto decy­duje się na zmiany, trzeba być kon­se­kwent­nym i doło­żyć wszel­kich sta­rań, aby nowa funk­cja w naj­lep­szy spo­sób odpo­wia­dała ran­dze tego terenu. Nie wystar­czy zre­zy­gno­wać jedy­nie z zabu­dowy miesz­ka­nio­wej (co wła­dze mia­sta już dekla­rują), istotne będzie także speł­nie­nie innych wyma­gań współ­cze­snej urba­ni­styki poprze­my­sło­wej. Ważną rolę ode­gra  obec­ność miejsc, które zapew­nią bez­po­średni kon­takt z morzem wszyst­kim miesz­kań­com i przy­jezd­nym, a nie tylko wybra­nym i uprzy­wi­le­jo­wa­nym gru­pom. W końcu, istotną rolę odgry­wać powinno wyko­rzy­sta­nie motywu ryb w ramach roz­ma­itych eks­po­zy­cji archi­tek­to­nicz­nych bądź muze­al­nych. Ten motyw ma pobu­dzać do reflek­sji, a nawet   nostal­gii i tęsk­noty za pew­nym waż­nym, a nawet hero­icz­nym okre­sem w histo­rii portu i mia­sta, który prze­mi­nął już bez­pow­rot­nie. W ten spo­sób w powszech­nej świa­do­mo­ści można utrwa­lić zna­cze­nie toż­sa­mo­ści i „kodu” Gdyni, jako mia­sta pol­skiej „racji stanu”, któ­rego trwałą i inte­gralną czę­ścią był aktywny ośro­dek pol­skiego rybo­łów­stwa morskiego.

Michał Gra­ban