Rola szkolnictwa wyższego w kształtowaniu regionalnej tożsamości

Okre­śle­nie istoty wpływu jaki wywiera szkol­nic­two wyż­sze w pro­ce­sie kształ­to­wa­nia regio­nal­nej toż­sa­mo­ści wymaga pre­cy­zyj­nego upo­rząd­ko­wa­nia tematu. Należy upo­rać się z pew­nymi nie­po­ro­zu­mie­niami, które zwłasz­cza w ostat­nim cza­sie dość dobit­nie  dają o sobie znać. Nie­po­ro­zu­mie­nia te wyni­kają m.in. z tem­pe­ra­tury spo­rów toczą­cych się wokół reformy szkol­nic­twa wyż­szego a także  wokół roli, jaką będą speł­niać uni­wer­sy­tety i uczel­nie w roz­woju regio­nal­nym w kon­tek­ście nowego podziału admi­ni­stra­cyj­nego kraju. Emo­cje te są zro­zu­miałe, gdyż doty­czą kwe­stii nader draż­li­wych. Z dru­giej jed­nak strony nie sprzy­jają one bez­stron­nemu i rze­czo­wemu podej­ściu do tematu, który bar­dziej niż jaki­kol­wiek inny wymaga chłod­nego osądu. Sporu wokół szkol­nic­twa wyż­szego nie można prze­cież przy­rów­nać do innych pro­ble­mów funk­cjo­no­wa­nia pań­stwa z dzie­dziny eko­no­micz­nej czy spo­łecz­nej. Szkol­nic­two wyż­sze nie speł­nia funk­cji usłu­go­wych wobec gospo­darki. Posiada swo­isty pre­stiż i szcze­gólną rangę w spo­łe­czeń­stwie. Przy­na­leży do sfery kul­tury ducho­wej, a nie mate­rial­nej. Ina­czej też należy oce­niać jej rolę wzglę­dem wspól­noty regio­nal­nej. W rela­cji tej zależ­no­ści są dosyć złożone.

Kolej­nym pro­ble­mem - który warto zasy­gna­li­zo­wać już we wstę­pie - jest uchwy­ce­nie  roli jaką wywie­rają wła­dze publiczne w zacie­śnia­niu się więzi wspól­no­to­wych. Kształ­to­wa­nie toż­sa­mo­ści regio­nal­nej jest zło­żo­nym i wie­lo­war­stwo­wym pro­ce­sem. Toż­sa­mość wspól­noty lokal­nej kształ­tuje się bowiem natu­ral­nie i spon­ta­nicz­nie w dłu­go­trwa­łym pro­ce­sie histo­rycz­nego roz­woju. Na cha­rak­te­rze tego pro­cesu odci­ska swoje piętno wiele przy­pad­ko­wych czyn­ni­ków takich jak prze­ło­mowe wyda­rze­nia histo­ryczne, rola jed­no­stek wybit­nych czy boha­te­rów ludo­wych. Cho­ciaż pro­ces ten jest natu­ralny i prze­biega oddol­nie - w jego har­mo­nij­nym prze­biegu ogromną rolę odgry­wają także wła­dze publiczne. Ich wpływu na toż­sa­mość regionu nie daje się jed­nak spro­wa­dzić do pro­stej zależ­no­ści przyczynowo-skutkowej. Toż­sa­mo­ści nie można ukształ­to­wać admi­ni­stra­cyj­nie przez sys­temy pre­fe­ren­cji czy dota­cji finan­so­wych. Rola władz jest znacz­nie bar­dziej zło­żona - wymaga dzia­łań wie­lo­eta­po­wych i dłu­go­okre­so­wych, roz­pa­try­wa­nych w róż­nych płasz­czy­znach. Nie­ostrożne i czę­sto pośpiesz­nie reali­zo­wane zabiegi admi­ni­stra­cyjne mogą jedy­nie naru­szyć tą deli­katną mate­rię jaką jest toż­sa­mość wspól­noty regionalnej.

W naszym opra­co­wa­niu dużą rolę odgrywa poję­cie „auto­no­mii”. Należy pamię­tać, iż okre­śle­nie to nie jest jed­no­znaczne z ter­mi­nem „nie­za­leż­ność”, a uchwy­ce­nie wza­jem­nej róż­nicy obu ter­mi­nów jest kwe­stią deli­katną. Tak rozu­miana auto­no­mia jest także fila­rem har­mo­nij­nego roz­woju insty­tu­cji szkol­nic­twa wyż­szego. To ona deter­mi­nuje kul­tu­ro­twór­czą rolę uni­wer­sy­te­tów w regionie.

Rola nauki i uni­wer­sy­te­tów w sta­ro­żyt­no­ści i średniowieczu

Twier­dze­nie, iż uni­wer­sy­tety winny być pla­ców­kami auto­no­micz­nymi zwłasz­cza w ich rela­cjach z pań­stwem posiada dość długą tra­dy­cję. Nie od rze­czy będzie zatem odwo­ła­nie się do ana­lizy histo­rycz­nej, aby uchwy­cić prze­bieg tego cie­ka­wego procesu.

Postu­lat auto­no­mii uni­wer­sy­te­tów i badań nauko­wych  nawią­zuje do takiej wykładni nauki, w któ­rej trak­to­wana jest ona jako cel samo­istny, któ­rego nie powinno się trak­to­wać w spo­sób instru­men­talny jako środka do osią­ga­nia innych celów czy nawet korzy­ści. Instru­men­talne trak­to­wa­nie nauki jest według zwo­len­ni­ków tej kon­cep­cji nie tylko nie­mo­ralne, ale przede wszyst­kim nie­sku­teczne. Nauka jest bowiem „bez­przy­czy­nowa” - jak mówi pol­ski histo­ryk cywi­li­za­cji Feliks Koneczny. Ozna­cza to, iż nie można jej wytwo­rzyć w spo­sób sztuczny, na zawo­ła­nie, pod wpły­wem okre­ślo­nej doraź­nej potrzeby spo­łecz­nej. „Nauka pocho­dzi z wytwór­czo­ści, zja­wia się samo­rzut­nie, sama sobie panią, sama sobie celem.” - dodaje Koneczny [1].

Roz­wa­ża­nia te przy­bli­żają nas do istoty odwiecz­nego sporu zacho­dzą­cego pomię­dzy  reflek­sją teo­re­tyczną a prak­tyką życia spo­łecz­nego. Kult życia teo­re­tycz­nego posiada swoje źró­dła w Hel­la­dzie. Z pism grec­kich ojców filo­zo­fii możemy się wiele nauczyć, o roli teo­re­tyka w spo­łe­czeń­stwie, o isto­cie zależ­no­ści pomię­dzy poli­tyką a filo­zo­fią poli­tyczną. Doświad­cze­nie hel­leń­skie uczy nas jak ważna jest auto­no­mia badań nauko­wych, jak ważne jest stwo­rze­nie warun­ków dla kształ­to­wa­nia się nie­skrę­po­wa­nej reflek­sji inte­lek­tu­al­nej, o ile naszym celem jest dobro wspól­noty politycznej.

W kręgu cywi­li­za­cji euro­pej­skiej idea auto­no­mii uni­wer­sy­tetu sięga śre­dnio­wie­cza i została zaszcze­piona przez chrze­ści­jań­stwo. Śre­dnio­wieczne szkoły pod­le­gały oczy­wi­ście Kościo­łowi, opie­ra­jąc się na pro­gra­mach i meto­dach stwo­rzo­nych na uży­tek Kościoła. Nie­mniej, jak wykaże dal­sza ana­liza, sojusz ten był w isto­cie czymś natu­ral­nym, speł­nia­jąc rolę war­stwy ochron­nej przed zaku­sami władz i poli­ty­ków. Na cha­rak­te­rze szkol­nic­twa śre­dnio­wiecz­nego zawa­żyło także spo­łeczne prze­sła­nie dok­tryny chrze­ści­jań­skiej. Reli­gia chrze­ści­jań­ska zgod­nie z augu­styń­ską kon­cep­cją Pań­stwa Bożego kie­ro­wała zain­te­re­so­wa­nie wier­nych od spraw tego świata w kie­runku życia poza­ziem­skiego. Kon­se­kwen­cją tej postawy był roz­dział Kościoła od pań­stwa. Gło­sząc zasadę oso­bi­stej odpo­wie­dzial­no­ści za grze­chy, zachę­cała ona do samo­do­sko­na­le­nia się. Skoro każdy mógł być zba­wiony - a prawo to w rów­nej mie­rze przy­słu­gi­wało boga­tym, jak i bied­nym - wycho­wa­nie miało na celu indy­wi­du­alny roz­wój duchowy, nie zaś przy­go­to­wa­nie do życia i potrzeb społecznych.

Cie­ka­wie kształ­to­wała się także rola uczelni na tle ustroju tery­to­rial­nego państw śre­dnio­wiecz­nych. Wypływa stąd ich spe­cy­ficzny i silny zwią­zek ze śre­dnio­wiecz­nym samo­rzą­dem lokal­nym. Uni­wer­sy­tety peł­niły rolę ośrod­ków kul­tu­ro­twór­czych, pogłę­bia­jąc toż­sa­mość i świa­do­mość lokal­nych spo­łecz­no­ści. Kształ­to­wały w nich poczu­cie wspól­noty i wyra­biały pewien zmysł etyczny. Ist­niał też poli­tyczny kon­tekst współ­pracy uczelni ze spo­łecz­no­ścią lokalną. W wielu pań­stwach zachod­nich docho­dziło bowiem do zacie­śnie­nia związ­ków pomię­dzy uczel­nią a wła­dzami mia­sta. Zwią­zek ten chro­nił je od zaku­sów władz admi­ni­stra­cyj­nych szcze­bla cen­tral­nego, co nasi­lało się na uczel­niach euro­pej­skich  począw­szy od XV wieku.  Z podobną sytu­acją mie­li­śmy do czy­nie­nia m in. we Fran­cji oraz we Wło­szech gdzie uczel­nie bywały  ele­men­tem prze­targu mię­dzy komuną miej­ską a rzą­dzą­cym księ­ciem.[2]

Ten­den­cje te wyka­zują, iż uczel­nie śre­dnio­wieczne w walce o utrzy­ma­nie swo­jej auto­no­mii wła­śnie w samo­rzą­dach  odnaj­dy­wały swego natu­ral­nego sojusz­nika. Z kolei pro­ces ogra­ni­cza­nia wpły­wów samo­rzą­dów lokal­nych przez wła­dze cen­tralne - począt­kowo w imię reali­za­cji inte­re­sów dyna­stycz­nych, potem zaś w imię nasi­la­ją­cych się pro­ce­sów demo­kra­tycz­nych - szedł w parze z ogra­ni­cza­niem auto­no­mii śre­dnio­wiecz­nych uczelni.

Muta­cja nowożytna

Pro­ces ten pod­sy­cany był przez nowe prądy inte­lek­tu­alne (głów­nie przez nomi­na­lizm) gło­szące koniecz­ność więk­szego dosto­so­wa­nia insty­tu­cji do bie­żą­cych potrzeb społecznych.

Podej­ście takie, odwo­łu­jące się do kate­go­rii uży­tecz­no­ści, wyraź­nie wska­zuje już na nowe nowo­żytne rozu­mie­nie roli insty­tu­cji pań­stwo­wych wzglę­dem oby­wa­teli. Wraz z postę­pem tego pro­cesu poja­wiały się nowe insty­tu­cje i formy orga­ni­za­cyjne rywa­li­zu­jące o wpływy z Kościo­łem kato­lic­kim, takie jak pań­stwa naro­dowe oraz pań­stwa oparte na sil­nej wła­dzy kró­lew­skiej. Roz­sze­rza­jąca  swe wpływy wła­dza świecka two­rzyła nowe urzędy i organa wła­dzy: par­la­menty, komi­sje finan­sowe, urzędy zarząd­ców, rady kró­lew­skie. Wła­dza zgła­szała także okre­ślone zapo­trze­bo­wa­nie pod kątem insty­tu­cji szkol­nic­twa. Tym zapo­trze­bo­wa­niem był stale rosnący popyt na oświe­coną kadrę praw­ni­czą, któ­rej inte­resy iden­ty­fi­ko­wały się z reguły z inte­re­sami poli­tycz­nymi władcy.

Ozna­czało to zmianę w podej­ściu do szkol­nic­twa, które zaczęło odgry­wać rolę słu­żebną wzglę­dem roz­bu­do­wu­ją­cego się apa­ratu wła­dzy. Szkol­nic­two prze­sta­wało być instru­men­tem reali­za­cji inte­re­sów Kościoła sta­jąc się narzę­dziem reali­za­cji inte­re­sów nowo­żyt­nego pań­stwa świeckiego.

W pro­ce­sie pro­jek­to­wa­nia insty­tu­cji nowo­żyt­nego pań­stwa nie­usu­walne piętno wywarła także filo­zo­fia oświe­ce­niowa. To ono gło­siła potrzebę budowy nowych insty­tu­cji pań­stwo­wych, insty­tu­cji uży­tecz­nych, prak­tycz­nych i słu­żą­cych zaspa­ka­ja­niu spo­łecz­nych potrzeb. Stąd wła­śnie bie­rze swe źró­dła oświe­ce­niowa wiara w postęp spo­łeczny czyli wiara w moż­li­wość prze­bu­dowy sto­sun­ków spo­łecz­nych przez apa­rat państwa.

W przed­się­wzię­ciu budowy nowych insty­tu­cji szkol­nic­twu powie­rzono zada­nia naczelne. Nowo­żytne szkoły wprzę­gnięte w apa­rat wła­dzy miały być w pełni pań­stwowe, wyzwo­lone spod wpły­wów Kościoła; miały słu­żyć wycho­wa­niu oby­wa­teli w duchu służby świec­kiemu pań­stwu. Jak pisze Koneczny: „Upań­stwo­wie­nie szkół miało w swoim cza­sie swoje dobre strony.  Pań­stwo, uwa­ża­jąc szkoły za naj­lep­sze narzę­dzia, pomna­żało je i dbało o ich poziom. Zacią­żyło atoli nad wycho­wa­niem publicz­nym owo „poli­ti­cum” , zwłasz­cza, że kła­dziono na to nacisk tym sil­niej­szy, im bar­dziej rządy się psuły, im bar­dziej obni­żał się ich poziom moralny i umy­słowy.” [3]

Szkol­nic­two wyż­sze a demokracja

Nasi­la­jąca się pre­sja na dosto­so­wa­nie pro­gra­mów szkol­nic­twa wyż­szego do spo­łecz­nych potrzeb zwią­zana była także z pro­ce­sem demo­kra­ty­za­cji spo­łecz­nej. Demo­kra­cja sprzyja bowiem ega­li­tar­nemu mode­lowi spo­łe­czeń­stwa. Model ten  dość trudno jest z kolei pogo­dzić z kon­cep­cją szkol­nic­twa auto­no­micz­nego, nie­za­leż­nego od spo­łe­czeń­stwa i wybi­ja­ją­cego się ponad ogól­nie przy­jęty poziom.

Przej­ście od ustro­jów ary­sto­kra­tycz­nych do demo­kra­cji sil­nym pięt­nem odci­snęło się zwłasz­cza na cha­rak­te­rze życia umy­sło­wego zachod­nich spo­łe­czeństw. Według Tocqueville’a - który dosko­nale uchwy­cił to zja­wi­sko na przy­kła­dzie Sta­nów Zjed­no­czo­nych - to ustrój demo­kra­tyczny ponosi odpo­wie­dzial­ność za zawę­że­nie ludz­kich moty­wa­cji do celów doraź­nych i przyziemnych.

Wni­ka­jąc w istotę tego pro­cesu i roz­wi­ja­jąc myśl Tocqueville’a, ame­ry­kań­ski filo­zof Allan Bloom stwier­dza: „Demo­kra­cja kon­cen­truje się na tym, co uży­teczne, na roz­wią­zy­wa­niu pro­ble­mów uwa­ża­nych przez ogół za naj­pil­niej­sze, wobec czego teo­re­tyczny dystans wydaje się nie tylko bez­u­ży­teczny, ale i nie­mo­ralny. W cza­sie nędzy, cho­roby i wojny kto może rościć sobie prawo do prze­cha­dzek po epi­ku­rej­skich ogro­dach, do sta­wia­nia pytań, na które już odpo­wie­dziano, do dystansu w sytu­acji kiedy potrzebne jest zaan­ga­żo­wa­nie ? Nie­in­stru­men­tal­ność, szcze­gól­nie w spra­wach inte­lektu, obca jest duchowi współ­cze­snej demo­kra­cji”[4]. Wynika stąd, iż nie­za­leż­ność myśle­nia, która  zawsze cecho­wała ludzi nie­prze­cięt­nych i wyra­sta­ją­cych ponad poziom ogółu wła­śnie w demo­kra­cji pod­lega naj­więk­szemu zagrożeniu.

Inne ustroje - choć korzy­stały z fizycz­nych form przy­musu dla utrzy­ma­nia swej wła­dzy - nie potra­fiły nagiąć ludz­kich umy­słów;  demo­kra­cja nato­miast to potrafi. Spra­wia, że inne wzorce życia niż wzo­rzec prak­tyczny wydają się wręcz nie­wy­obra­żalne.  Tym samym naj­więk­szemu zagro­że­niu w demo­kra­cji pod­lega idea uni­wer­sy­tetu. Ideał życia teo­re­tycz­nego nie jest dzi­siaj ceniony.

Jak sta­ra­łem się wyka­zać - odej­ście od daw­nego modelu szkol­nic­twa wyż­szego dyk­to­wane  było okre­ślo­nymi zapo­trze­bo­wa­niami spo­łecz­nymi. Upa­dek ary­sto­kra­cji i postę­pu­jąca demo­kra­ty­za­cja  uru­cho­miły nowe siły drze­miące w spo­łe­czeń­stwie. Szkol­nic­two stop­niowo prze­sta­wało stać  na straży ładu spo­łecz­nego, nie odgry­wało już funk­cji wycho­waw­czych, nie zaspa­ka­jało potrzeby iden­ty­fi­ka­cji i  zbio­ro­wej toż­sa­mo­ści. Teraz  sta­wało się ono drogą do awansu zawo­do­wego i mate­rial­nego dla coraz szer­szych rzesz spo­łe­czeń­stwa. Sprzy­jało prze­mia­nom poli­tycz­nym i gospo­dar­czym, dostar­cza­jąc kadr admi­ni­stra­cyj­nych dla roz­bu­do­wu­ją­cych się insty­tu­cji demokratyczno-liberalnych. Nie kwe­stio­nu­jąc zalet doko­nu­ją­cych się prze­mian, nie spo­sób prze­mil­czeć, iż odci­snęły się one także sil­nym pięt­nem na auto­no­mii szkol­nic­twa, pod­wa­ża­jąc jego rolę opi­nio­twór­czą. Uni­wer­sy­tet prze­sta­wał być ośrod­kiem roz­woju inte­lek­tu­al­nego, miej­scem roz­kwitu kul­tury ducho­wej, która następ­nie pro­mie­nio­wała na swoje oto­cze­nie spo­łeczne. Teraz to oto­cze­nie dyk­to­wało swoje warunki, a uni­wer­sy­tet musiał się do nich dostosowywać.

Warto też zazna­czyć, iż naszki­co­wany powy­żej trend zyski­wał na zna­cze­niu w dal­szych dzie­jach Europy wraz z kolej­nymi fazami pro­ce­sów demo­kra­ty­za­cji spo­łecz­nej. Pro­cesy te postę­pują aż do cza­sów nam  współ­cze­snych . Obec­nie zna­la­zły one silne wspar­cie dzięki doko­nu­ją­cym się prze­mia­nom tech­no­lo­gicz­nym, zwią­za­nym z przej­ściem od gospo­darki prze­my­sło­wej do gospo­darki post­in­du­strial­nej. Ta druga, zda­niem pro­gno­sty­ków spo­łecz­nych,  czer­pać będzie swoją siłę wła­śnie z ludz­kiej wie­dzy i umie­jęt­no­ści prze­ka­zy­wa­nia infor­ma­cji. Podej­ście to ozna­cza „dowar­to­ścio­wa­nie” nauki i insty­tu­cji szkol­nic­twa zwłasz­cza szcze­bla wyż­szego. Insty­tu­cja ta odgry­wać ma jed­nak rolę cał­ko­wi­cie prak­tyczną i uty­li­tarną, sta­jąc się  instru­men­tem roz­woju gospo­dar­czego dla regio­nów. Dla wyka­za­nia szcze­gó­łów tej zależ­no­ści i uchwy­ce­nia spe­cy­ficz­nej roli szkol­nic­twa wyż­szego w roz­woju regio­nal­nym warto przyj­rzeć się z bli­ska refor­mom admi­ni­stra­cyj­nym pro­jek­to­wa­nym aktu­al­nie w Polsce.

 Rola szkol­nic­twa wyż­szego w roz­woju regio­nal­nym Pol­ski po refor­mie admi­ni­stra­cyj­nej kraju.

Reforma admi­ni­stra­cyjna prze­pro­wa­dzona w naszym kraju wydat­nie zwięk­szyła wpływ władz samo­rzą­do­wych na uczel­nie wyż­sze.[5] Stwo­rzyła ona moż­li­wość dofi­nan­so­wa­nia szkol­nic­twa wyż­szego przez organy wszyst­kich szcze­bli samo­rządu tery­to­rial­nego. Oży­wiło to dys­ku­sje nad pożą­da­nym mode­lem związku pomię­dzy insty­tu­cją szkol­nic­twa wyż­szego a samo­rzą­dem tery­to­rial­nym - głów­nie szcze­bla regio­nal­nego, gdyż to w jego kom­pe­ten­cji leży pro­jek­to­wa­nie roz­woju społeczno-gospodarczego dla całego woje­wódz­twa. Zwa­żyw­szy na aktu­al­ność i popu­lar­ność tych pro­po­zy­cji (zwłasz­cza w Regio­nie Pomor­skim) warto na chwilę przyj­rzeć im się z bliska.

Pro­po­zy­cje te - mówiąc oględ­nie - pole­gają na sil­nym powią­za­niu nauki i szkol­nic­twa wyż­szego z regio­nalną gospo­darką. Oka­zuje się, iż w obec­nej dobie wła­śnie insty­tu­cja szkol­nic­twa (a zwłasz­cza szkol­nic­twa wyż­szego) ma ode­grać klu­czowe zada­nie w pro­jek­to­wa­nych refor­mach, speł­nia­jąc rolę czyn­nika spraw­czego - koła zama­cho­wego uru­cha­mia­ją­cego regio­nalny roz­wój gospo­dar­czy.  Rolą szkol­nic­twa jest zatem kształ­ce­nie nowo­cze­snych kadr admi­ni­stra­cyj­nych i biz­ne­so­wych przy­go­to­wa­nych do facho­wego zarzą­dza­nia gospo­darką. Podej­ście takie powo­duje wprzę­gnie­cie insty­tu­cji szkol­nic­twa wyż­szego w biu­ro­kra­tyczną machinę admi­ni­stra­cji regio­nal­nej - w gęstą siatkę jej powią­zań z licz­nymi part­ne­rami, uczest­ni­kami życia spo­łecz­nego: biz­ne­so­wymi, samo­rzą­do­wymi, publiczno-prywatnymi itp. W tym pro­ce­sie galo­pu­jący postęp tech­niczny dostar­cza jedy­nie argu­men­tów, aby insty­tu­cję szkol­nic­twa wyż­szego dosto­so­wać do potrzeb gospo­darki, aby uczy­nić ją odpo­wie­dzialną za dopa­so­wa­nie pro­fi­lów kształ­ce­nia do zmie­nia­ją­cego się w skali glo­bal­nej rynku pracy, a pro­gra­mów dydak­tycz­nych do prze­mian struk­tu­ral­nych zacho­dzą­cych w świa­to­wej gospodarce.

W podob­nych kate­go­riach rozu­miana jest rola nauki w dzi­siej­szym spo­łe­czeń­stwie. Rolę tą spro­wa­dza się do dostar­cze­nia odpo­wied­niej eks­per­tyzy gospo­dar­czej dla świata lokal­nej admi­ni­stra­cji i biz­nesu. Zada­niem myśli tech­nicz­nej jest zatem osią­gnię­cie efektu pierw­szeń­stwa w dostę­pie do nowo­cze­snych tech­no­lo­gii. Postę­po­wa­nie takie ma być klu­czem do suk­cesu gospo­dar­czego. W tym celu pro­po­nuje się two­rze­nie fuzji świata biz­nesu ze świa­tem nauki: kon­sor­cja badaw­cze (spółki przed­się­biorstw i jed­no­stek badaw­czych), stra­te­giczne pro­gramy badaw­cze.  Nauka ma zatem być pod­po­rząd­ko­wana gospo­darce i speł­niać funk­cje uży­teczne. Pozba­wiona dystansu teo­re­tycz­nego nasta­wia się na speł­nia­nie kon­kret­nych zapo­trze­bo­wań, odpo­wiada na  pre­cy­zyj­nie zadane pyta­nia i for­mu­łuje pre­cy­zyjne odpo­wie­dzi, czyni to w ści­śle okre­ślo­nym cza­sie. Wszel­kie opóź­nie­nia mogą bowiem drogo kosz­to­wać regio­nalną gospo­darkę, gdyż w tej grze liczy się tylko efekt pierw­szeń­stwa w dostę­pie do myśli tech­nicz­nej; tylko on warun­kuje przy­pływy kapi­ta­łowe.[6]

Dostrze­gamy, iż przed­sta­wione reformy reali­zo­wane w Pol­sce głów­nie pod hasłem „spo­łe­czeń­stwa infor­ma­cyj­nego” wska­zują na ści­słą cią­głość wzglę­dem tra­dy­cji ogra­ni­cza­nia auto­no­mii uczelni wyż­szych, tra­dy­cji zapo­cząt­ko­wa­nej wraz z nadej­ściem cza­sów nowo­żyt­nych.  Już samo okre­śle­nie tych prze­mian jako „gospo­darki wie­dzą” („know­ladge eko­nomy”) zdra­dza instru­men­tal­ność w trak­to­wa­niu rozumu ludz­kiego, któ­rego zasad­ni­czym celem staje się służba gospo­darce regionu.

Oczy­wi­ście przed­sta­wiony pro­jekt odnosi się głów­nie do nauk tech­nicz­nych i eko­no­micz­nych, które zawsze speł­niały inną rolę w spo­łe­czeń­stwie ani­żeli nauki spo­łeczne, nie­mniej przed­sta­wiona ten­den­cja wska­zuje także na ogólny pro­fil ewo­lu­cji pro­gra­mo­wej szkol­nic­twa wyż­szego. Poza tym nie należy zapo­mi­nać, iż w kla­sycz­nej wykładni nauki wszyst­kie działy wie­dzy sta­no­wią jedy­nie czę­ści więk­szej cało­ści, wszyst­kie też winny słu­żyć jed­nemu celowi nadrzędnemu.

Warto w końcu pod­kre­ślić, iż celem przed­sta­wio­nej ana­lizy nie jest  kry­tyka zapre­zen­to­wa­nych pro­po­zy­cji reform. Z eko­no­micz­nego punktu widze­nia wła­ści­wie odpo­wia­dają one duchowi naszych cza­sów wska­zu­jąc na poten­cjalne drogi słu­żące roz­wo­jowi gospo­dar­czemu. Zastrze­że­nia doty­czą jed­nak sfery tzw. potrzeb kul­tu­ro­wych i ducho­wych oby­wa­teli,  potrzeb odpo­wia­da­ją­cych ich poczu­ciu  toż­sa­mo­ści i chęci uczest­nic­twa w życiu wspól­noty lokal­nej. W iden­ty­fi­ka­cji tych potrzeb ogromną rolę odgry­wają wła­śnie śro­do­wi­ska naukowe i inte­lek­tu­alne. Allan Bloom bie­rze w obronę tra­dy­cyjną wykład­nię insty­tu­cji uni­wer­sy­tetu dowo­dząc, że jest ona nie­zwy­kle potrzebna współ­cze­snemu demo­kra­tycz­nemu spo­łe­czeń­stwu. O ile bowiem we wcze­śniej­szych cza­sach ist­niały inne insty­tu­cje sta­no­wiące prze­ciw­wagę dla wła­dzy więk­szo­ści (takie jak stron­nic­twa ary­sto­kra­tyczne, bądź Kościół) o tyle obec­nie spo­łe­czeń­stwo pozba­wione wszel­kich dro­go­wska­zów moral­nych zostało pozo­sta­wione same sobie. Wedle Blo­oma w dzi­siej­szych cza­sach to uni­wer­sy­tet winien speł­niać rolę eli­tar­nej i ary­sto­kra­tycz­nej insty­tu­cji, w któ­rej będą mogły się roz­wi­jać nie­za­leżne opi­nie. Aby waru­nek ten mógł być zre­ali­zo­wany, szkol­nic­two wyż­sze nie może być pod­po­rząd­ko­wane bie­żą­cym wymo­gom pań­stwa czy spo­łe­czeń­stwa. Nie dla­tego,  iż szkol­nic­two wyż­sze odwraca się od pro­ble­mów spo­łe­czeń­stwa, ale dla­tego, iż dystans teo­re­tyczny umoż­liwi mu lep­sze ich roz­wią­za­nie w przyszłości.

Z przed­sta­wio­nych powy­żej powo­dów wydaje się, iż tra­dy­cyjny model uni­wer­sy­tetu jest także mode­lem atrak­cyj­nym dla regionu. Dzięki nie­zbęd­nemu dystan­sowi staje się on nie­za­leżną pla­cówką naukową, pla­cówką  zdolną do kre­owa­nia bez­stron­nych i nie­za­leż­nych sądów. Pozo­sta­wie­nie auto­no­mii kształ­ce­niu uni­wer­sy­tec­kiemu nie ozna­cza jed­nak braku odpo­wie­dzial­no­ści władz publicz­nych za wypra­co­wa­nie odpo­wied­nich warun­ków dla roz­woju  insty­tu­cji szkol­nic­twa wyż­szego. W opra­co­wa­niu zwra­cano już uwagę, iż odgry­wa­nie tej roli przez wła­dze wymaga dzia­łań dłu­go­okre­so­wych, czy­nio­nych ze świa­do­mo­ścią celu nad­rzęd­nego. Spró­bujmy jed­nak wyszcze­gól­nić, naj­istot­niej­sze naszym zda­niem dzia­ła­nia władz, które nale­ża­łoby pod­jąć celem przy­wró­ce­nia insty­tu­cji szkol­nic­twa wyż­szego należ­nej mu rangi w regionie.

1) Szcze­gól­nym zada­niem sto­ją­cym przed wła­dzami admi­ni­stra­cyj­nymi jest zapew­nie­nie nie­zbęd­nego zakresu auto­no­mii uczelni uni­wer­sy­tec­kich. Reali­za­cję tego postu­latu wią­zać należy z dowar­to­ścio­wa­niem roli kształ­ce­nia uni­wer­sy­tec­kiego. Uni­wer­sy­tet winien speł­niać rolę nad­rzędną wzglę­dem innych typów  szkół wyż­szych - licen­cjac­kich, nie­sta­cjo­nar­nych, uczelni nie­pu­blicz­nych czy zawo­do­wych. Wymie­nione uczel­nie wyż­sze (zwłasz­cza te o pro­filu eko­no­micz­nym i tech­nicz­nym)  speł­niają ważne funk­cje spo­łeczne na co słusz­nie zwra­cają uwagę pro­jek­tanci aktu­al­nych reform - nie­mniej w sen­sie kul­tu­ro­twór­czym pierw­szeń­stwo przy­na­leży się uni­wer­sy­te­towi. Podej­ście to cha­rak­te­ry­zo­wać się będzie także bar­dziej trzeź­wym sto­sun­kiem wzglę­dem aktu­al­nie reali­zo­wa­nych reform.  Ini­cja­tywy te wraz z obo­wią­zu­jącą „meto­do­lo­gią” wkra­czają prze­cież rów­nież do uni­wer­sy­te­tów. Pro­ces ten może pro­wa­dzić do pew­nych zagro­żeń np. pre­fe­ro­wać  pro­gramy o uży­tecz­nym zna­cze­niu z punktu widze­nia potrzeb regio­nal­nej spo­łecz­no­ści, kosz­tem pro­gra­mów „teo­re­tycz­nych” i „nieużytecznych”.

2) W ramach kształ­ce­nia uni­wer­sy­tec­kiego należy przy­wró­cić odpo­wied­nią rangę dzia­łowi nauk spo­łecz­nych. To nauki spo­łeczne ufun­do­wane są na teo­re­tycz­nym dystan­sie wzglę­dem spo­łe­czeń­stwa i tym się róż­nią od całego działu nauk prak­tycz­nych. W ostat­nich cza­sach mamy do czy­nie­nia ze swo­istym bra­kiem zro­zu­mie­nia dla roli teo­re­tycz­nych dzia­łów wie­dzy  w pro­ce­sie kształ­ce­nia uni­wer­sy­tec­kiego; działy te trak­to­wane są tro­chę po maco­szemu  jako ozdobne dodatki do takich nauk jak prawo, eko­no­mia czy nauki przy­rod­ni­cze. Za sytu­ację taką odpo­wie­dzial­nych jest wiele przy­czyn. Nauki te cie­szą się złą sławą ze względu na aktywną rolę, jaką odgry­wały w umac­nia­niu pod­staw minio­nego sys­temu spra­wo­wa­nia wła­dzy. To nauki spo­łeczne (filo­zo­fia, poli­to­lo­gia, eko­no­mia poli­tyczna) sta­no­wiły prze­cież jądro mark­si­stow­skiej nadbudowy.

Obcią­że­nie prze­szło­ścią para­dok­sal­nie utrud­nia także prze­pro­wa­dze­nie rze­czo­wej dys­ku­sji co  roli jaką winny speł­niać nauki spo­łeczne w dniu dzi­siej­szym i para­li­żuje wszel­kie śmiel­sze próby reform w tym zakre­sie. W efek­cie kopiuje się w Pol­sce nie­ko­niecz­nie dobre wzorce zachod­nie (głów­nie fran­cu­skie i nie­miec­kie), gdzie rolą nauk spo­łecz­nych jest kształ­ce­nie pro­fe­sjo­nal­nej kadry wspo­ma­ga­ją­cej klasę poli­tyczną. Jak pisze w swoim eseju poświę­co­nym temu zagad­nie­niu Piotr Bar­tula[7] - kadra ta kształ­cona jest na dorad­ców „Księ­cia”, a nie na samo­dziel­nych myśli­cieli i aku­sze­rów pozna­nia - w myśl tra­dy­cji antycz­nej. Pełni ona po zakoń­cze­niu stu­diów funk­cje dorad­ców dyplo­ma­tów, pra­cow­ni­ków biur posel­skich, ankie­te­rów wyko­nu­ją­cych zle­ce­nia takiej czy innej par­tii poli­tycz­nej, a nawet sty­li­stów prze­mó­wień poli­tycz­nych. Takiemu uty­li­tar­nemu poj­mo­wa­niu nauk poli­tycz­nych należy prze­ciw­sta­wić sta­ro­żytne  rozu­mie­nie myśli poli­tycz­nej jako sztuki. Z państw zachod­nich naj­bli­żej tego modelu znaj­duje się model anglosaski.

3) Nie należy także zapo­mi­nać, iż wła­dze posia­dają w swo­jej dys­po­zy­cji pewne narzę­dzia admi­ni­stra­cyjne umoż­li­wia­jące im bez­po­śred­nie oddzia­ły­wa­nie na insty­tu­cję szkol­nic­twa wyż­szego, narzę­dzia licu­jące z  jego rolą kul­tu­ro­twór­czą w regio­nie. Tym narzę­dziem jest np. kształ­to­wa­nie ładu prze­strzen­nego a zwłasz­cza prze­strzeni kul­tu­ro­wej w regio­nie. Wła­ściwe posłu­gi­wa­nie się tym narzę­dziem wymaga odwo­ła­nia się do histo­rycz­nej roli, jaką odgry­wały uni­wer­sy­tety w kształ­to­wa­niu ładu prze­strzen­nego dużych miast. Przy­po­mnijmy, iż to uczel­nie wpły­wały na ich nie­po­wta­rzalną atmos­ferę, kształ­to­wały aurę nauki wokół miejsc koja­rzą­cych się  z jakimś „wyż­szym prze­zna­cze­niem”.  Reali­za­cji tego celu w dniu dzi­siej­szym słu­żyć będzie dba­łość o archi­tek­turę budyn­ków uni­wer­sy­tec­kich. Kolej­nym dzia­ła­niem może być nale­żyte wyko­rzy­sta­nie miejsc i pomiesz­czeń koja­rzo­nych z nauką i wyż­szym prze­zna­cze­niem - orga­ni­za­cja róż­nych imprez w murach uczelni, takich jak  wystawy, przed­sta­wie­nia teatralne, kon­certy muzyczne czy wresz­cie otwarte wykłady naukowe, debaty publiczne czy dys­ku­sje pane­lowe. Reali­za­cji tego ostat­niego celu słu­żyć może modna ostat­nio na Wybrzeżu tury­styka konferencyjna.

Należy się zasta­no­wić nad kształ­tem poli­tyki, zmie­rza­ją­cej do pośpiesz­nego two­rze­nia filii uni­wer­sy­tec­kich w tere­nie - w mia­stach śred­niej wiel­ko­ści czę­sto bez nie­zbęd­nej infra­struk­tury (od dużych biblio­tek po spe­cja­li­styczne labo­ra­to­ria). Dzia­ła­nie takie ma oczy­wi­ście swoje spo­łeczne uza­sad­nie­nie, choć nie koniecz­nie sprzyja ono odgry­wa­niu przez uczel­nie wyż­sze roli kul­tu­ro­twór­czej w regio­nie. Atmos­fera dużego mia­sta i kon­takt z pełną infra­struk­turą uni­wer­sy­tecką jest bowiem czę­ścią edu­ka­cji. Jest to wła­ściwe, ugrun­to­wane przez dzie­się­cio­le­cia, a nie­kiedy nawet przez wieki śro­do­wi­sko do dzia­ła­nia edu­ka­cyj­nego na szcze­blu wyż­szym. Należy pamię­tać, iż takie tra­dy­cje się­gają średniowiecza.

Zakoń­cze­nie

Powyż­sze roz­wa­ża­nia wyka­zały ist­nie­nie sprzecz­no­ści pomię­dzy tra­dy­cyjną wykład­nią uni­wer­sy­tetu a aktu­al­nie pro­jek­to­wa­nymi kon­cep­cjami dosto­so­wa­nia oferty szkol­nic­twa wyż­szego do regio­nal­nych potrzeb. Nie negu­jąc koniecz­no­ści reali­za­cji tych pro­jek­tów m. in. w celu nad­ro­bie­nia tzw. luki cywi­li­za­cyj­nej, aktu­alne pozo­staje pyta­nie  o cenę tego pro­cesu. Nie­do­brze by się stało, gdyby pro­jek­to­wa­nym refor­mom przy­świe­cał jedy­nie cel gospodarczy.

Dzi­siej­sze czasy bar­dziej niż jakie­kol­wiek inne niosą prze­cież przed regio­nal­nym spo­łe­czeń­stwem dość poważne zagro­że­nia - wła­śnie dla sfery potrzeb kul­tu­ro­wych i ducho­wych oby­wa­teli. Więk­szość z nich roz­pa­try­wać należy w kon­tek­ście kolej­nych faz opi­sy­wa­nych powy­żej pro­ce­sów demo­kra­ty­za­cji spo­łecz­nej. Z podob­nych powo­dów  aktu­al­ność zacho­wują pyta­nia posta­wione przez Tocqueville’a i Blo­oma. Pro­ces inte­gra­cji euro­pej­skiej wymaga głę­bo­kiej reflek­sji nad cha­rak­te­rem wspól­not tery­to­rial­nych, w któ­rych przyj­dzie nam żyć. Jesz­cze poważ­niej­szym wyzwa­niem jest doko­nu­jący się pro­ces glo­ba­li­za­cji pro­wa­dzący do roz­my­wa­nia się toż­sa­mo­ści. Tym bar­dziej aktu­alne jest pyta­nie o toż­sa­mość wspól­noty regio­nal­nej zwłasz­cza w jej rela­cjach z tra­dy­cyj­nym pań­stwem naro­do­wym, oraz z orga­ni­za­cjami ponadna­ro­do­wymi takimi jak UE.

Oprócz wyzwań cywi­li­za­cyj­nych nabrzmie­wają w naszym kraju liczne pro­blemy wewnętrzne. Wiele z nich wynika z kry­zysu zaufa­nia do insty­tu­cji publicz­nych, zwłasz­cza insty­tu­cji szcze­bla samo­rzą­do­wego. W odbu­do­wa­niu zaufa­nia spo­łecz­nego do tych insty­tu­cji ważną rolę mogą ode­grać śro­do­wi­ska inte­lek­tu­alne i insty­tuty naukowe zgru­po­wane na uni­wer­sy­te­tach i w nie­za­leż­nych towa­rzy­stwach nauko­wych. To one kształ­tują meta­po­li­tyczną nad­bu­dowę nad świa­tem poli­tyki i pro­ce­sami spo­łecz­nymi zacho­dzą­cymi w regio­nie. W takiej sytu­acji zawę­ża­nie roli szkol­nic­twa wyż­szego do funk­cji gospo­dar­czych wydaje się nie­po­ro­zu­mie­niem. Potrzeby oby­wa­teli obej­mują prze­cież nie tylko sferę potrzeb mate­rial­nych, obo­wiąz­kiem władz publicz­nych jest także nale­żyte dba­nie o zaspo­ko­je­nie potrzeb ducho­wych.  Cha­rak­ter dzi­siej­szych cza­sów tym bar­dziej pre­de­sty­nuje insty­tu­cję  szkol­nic­twa wyż­szego do odgry­wa­nia roli aktyw­nego czyn­nika opi­nio­twór­czego w regionie.

Michał Gra­ban

[1] Feliks Koneczny Pań­stwo i prawo w cywi­li­za­cji łaciń­skie, Komo­rów 1997, s. 159

[2] Por. Ryszard Palacz Powsta­nie i roz­wój uni­wer­sy­te­tów w śre­dnio­wie­czu, (w) Kato­li­cyzm śre­dnio­wieczny., pr. zbior. pod red. J. Kel­lera., War­szawa 1977, s. 232.

[3] Feliks Koneczny Pań­stwo i prawo…  op. cit, s.158

[4] Allan Bloom Umysł zamknięty. O tym, jak ame­ry­kań­skie szkol­nic­two wyż­sze zawio­dło demo­kra­cję i zubo­żyło dusze dzi­siej­szych stu­den­tów. Poznań 1997, s. 297

[5]Mate­riały szko­le­niowe. Reforma admi­ni­stra­cji publicz­nej. Nauka i oświata. Kul­tura. Zeszyt 3, War­szawa 1999, s. 3

[6] Cywi­li­za­cja infor­ma­cyjna a prze­kształ­ce­nia prze­strzeni. Zmiany struk­tu­ralne metro­po­lii pol­skich, Pr. zbior. pod red. Jerzego Koło­dziej­skiego i Toma­sza Par­teki, War­szawa 1999, s. 15-18

[7] Piotr Bar­tula Nauki poli­tyczne i demo­kra­cja, (w) Czym jest filo­zo­fia poli­tyki?, pr. zbior. pod red. Romu­alda Pie­kar­skiego. Gdańsk 1999, s.175.